W każdym planie treningowym znajdziemy jednostkę taką jak „odpoczynek” lub „regeneracja”. Najczęstszym błędem triathlonisty – amatora jest nie przykładanie do niej odpowiedniej wagi… bo gdy zaczyna się ćwiczyć i wpada się w „ciąg” treningowy… nie sposób się zatrzymać – choćby na jeden dzień:)!
I to jest błąd, gdyż każdy organizm, aby się rozwijać musi być wypoczęty. Ma to swoje przełożenie nie tylko w miesięcznym cyklu treningowym, ale również w rocznym.
Dla mnie był to najcięższy sezon w życiu… w końcu pierwszy raz przyszło mi startować w Ironman-ie , ½ Ironman-a oraz dwóch olimpijkach. Dla niektórych, szczególnie dla tych, którzy na co tydzień startują w maratonach MTB, pewnie ta liczba nie powala. Jednak triathlon to nie ilość to jakość:). Trenuje się przez cały rok, aby na koniec wystartować w jednych zawodach, a ilość treningów w tygodniu nieraz przekracza kilkanaście godzin.. Uwierzcie mi – można się zmęczyć;).
Zatem po całorocznej ciężkiej orce, przyszedł czas na regenerację. Nie musiałem zmuszać się, aby zmniejszyć intensywność treningową, gdyż mój organizm sam wzdrygał się na samą myśl o rowerze, a buty biegowe musiałem schować naprawdę głęboko, aby nie denerwowały moich oczu.
Do tego doszedł jeszcze niefortunny wypadek w Chodzieży. Czytając regulamin zawodów, wpadłem w studzienkę, której brakowało zasadniczej części – pokrywy. Ufff jakie szczęście, że nie miałem opłaconego startu… gdyż następnego dnia moja noga nie nadawał się do moczenia…
To był znak.. czas odpocząć.
Na nogach odrastają włosy, mięśnie bolą – od nie trenowania, siodełkowe rany już prawie się zagoiły, a na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech na myśl o rowerowej wyprawie…może dziś nasmaruje łańcuch, albo zrobię małe rozbieganie : )
Na brak wolnego czas i ruchu nie narzekałem, bo w końcu już niedługo czeka mnie triathlonowy ślub… To dopiero będą zawody!!! Całe szczęście, że Ironman przygotował mnie na 12 godzinny wysiłek:).
Muszę też przyznać, przydały mi się treningi w strefie zmian. Przymierzenie garniturów zajmuje mi tylko kilka minut… Najgorsze, że czasem w odruchu bezwarunkowym zakładam sportowe buty i wybiegam ze sklepu… Hola hola to nie zawody – a poza tym może najpierw warto zapłacić 😉 !
Podziel się:
Ten wpis umieszczono w kategorii Michał Wojtyło. Możesz dodać go do zakładek permalink.Komentarze i odpowiedzi (trackback) zostały zablokowane.
roz – TRENOWANIE
W każdym planie treningowym znajdziemy jednostkę taką jak „odpoczynek” lub „regeneracja”. Najczęstszym błędem triathlonisty – amatora jest nie przykładanie do niej odpowiedniej wagi… bo gdy zaczyna się ćwiczyć i wpada się w „ciąg” treningowy… nie sposób się zatrzymać – choćby na jeden dzień:)!
I to jest błąd, gdyż każdy organizm, aby się rozwijać musi być wypoczęty. Ma to swoje przełożenie nie tylko w miesięcznym cyklu treningowym, ale również w rocznym.
Dla mnie był to najcięższy sezon w życiu… w końcu pierwszy raz przyszło mi startować w Ironman-ie , ½ Ironman-a oraz dwóch olimpijkach. Dla niektórych, szczególnie dla tych, którzy na co tydzień startują w maratonach MTB, pewnie ta liczba nie powala. Jednak triathlon to nie ilość to jakość:). Trenuje się przez cały rok, aby na koniec wystartować w jednych zawodach, a ilość treningów w tygodniu nieraz przekracza kilkanaście godzin.. Uwierzcie mi – można się zmęczyć;).
Zatem po całorocznej ciężkiej orce, przyszedł czas na regenerację. Nie musiałem zmuszać się, aby zmniejszyć intensywność treningową, gdyż mój organizm sam wzdrygał się na samą myśl o rowerze, a buty biegowe musiałem schować naprawdę głęboko, aby nie denerwowały moich oczu.
Do tego doszedł jeszcze niefortunny wypadek w Chodzieży. Czytając regulamin zawodów, wpadłem w studzienkę, której brakowało zasadniczej części – pokrywy. Ufff jakie szczęście, że nie miałem opłaconego startu… gdyż następnego dnia moja noga nie nadawał się do moczenia…
To był znak.. czas odpocząć.
Na nogach odrastają włosy, mięśnie bolą – od nie trenowania, siodełkowe rany już prawie się zagoiły, a na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech na myśl o rowerowej wyprawie…może dziś nasmaruje łańcuch, albo zrobię małe rozbieganie : )
Na brak wolnego czas i ruchu nie narzekałem, bo w końcu już niedługo czeka mnie triathlonowy ślub… To dopiero będą zawody!!! Całe szczęście, że Ironman przygotował mnie na 12 godzinny wysiłek:).
Muszę też przyznać, przydały mi się treningi w strefie zmian. Przymierzenie garniturów zajmuje mi tylko kilka minut… Najgorsze, że czasem w odruchu bezwarunkowym zakładam sportowe buty i wybiegam ze sklepu… Hola hola to nie zawody – a poza tym może najpierw warto zapłacić 😉 !