Od samego początku naszych spotkań trener opowiada nam o tym jak niesamowite jest tytułowe środowisko triathlonowe. Między historiami z fenomenalnym dopingiem kibiców, którzy dopingują do ostatniego zawodnika, każdego po imieniu, przewijał się kilka razy wątek z pożyczaniem roweru. Dariusz opowiada historię o zawodniku, którego rower uległ uszkodzeniu i widząc to inny triathlonista pożycza mu swój mówiąc: „oddasz mi po zakończeniu zawodów”. Warto podkreślić, że taki sprzęt waha się w granicach od kilku do kilkunastu tysięcy euro i mimo to ludzie w tym otoczeniu na tyle sobie ufają, aby pożyczać sobie nawzajem ekwipunek. Niestety jak to w życiu bywa od każdej zasady zdarzają się wyjątki, tak też i w środowisku triathlonowym. Dla przykładu trener opowiadał o zawodniku, który opuszczał „swój boks” z dwoma piankami. Na szczęście bystre oko i ograniczone pole zaufania (jak to w ruchu drogowym) pozwoliły odnotować nazwisko lisa, który jest na czarnej liście triathlonistów.
Dlaczego o tym piszę?
Z uwagi na fakt, że jestem (albo dopiero będę, nie wiem) triathlonistą i nie wypada mi kłamać przyznam, że na dzisiaj nie mam innego pomysłu na wpis:). A tak na serio to wśród naszej grupy RATowców już doświadczyłem dwukrotnie takiej sytuacji, gdzie chłopaki wsparli mnie „na zakupach” kapitałem, którego do dzisiaj nie mogę oddać. I to nie z własnej winy, po prostu nie mogę się doprosić, a to danych do przelewu (nie pomagają smsy, emaile), albo żeby poczekał jeden z drugim aż się przebiorę po basenie:). Szkoda, że nie jestem piłkarzem byłbym bogatszy o kilka stów… Jako triathlonista na następnym wspólnym basenie robię kolejne podejście do uregulowania rachunku, życzcie mi powodzenia:).
Wszyscy jesteśmy ziomami
Ponadto w naszej grupie zwracamy się do siebie po imieniu. Na początku ciężko mi było przyzwyczaić się, że jako 22 letni chłopak muszę (albo i nie:) ) mówić do raz starszych Panów „na ty”. I to nie tylko wśród zawodników RATu, ale i pozostałych sportowców, dziennikarzy Radia Wrocław, a na trenerze kończąc. Jeszcze tylko do coach’a trochę się boję po imieniu, żeby mi nie dorzucił ze 2 jednostek treningowych ;-).Po co to? Nie wiem, chyba nie jest to jakąś zasadą, lecz bardziej zwyczajem który scala środowisko i pozwala uefektywnić współpracę, która w sporcie jest niezbędna oraz bardziej cieszyć się jego profitami. Ale to tylko moje przemyślenia.
Gdzie ci mężczyźni?
Podsumowując wątek na pytanie zadane, przez Danutę Rinn w piosence „Gdzie ci mężczyźni” odpowiem, że na treningu.
Nie każdy Triathlonista to dżentelmen, ale wśród do tej pory napotkanych grup sportowych (a przewinąłem się już przez kilka) w tym środowisku spotkałem największą ilość „ludzi zasad”, którzy są skromni a jednocześnie mają SPORY „bagaż osiągnięć”.
Na trening!
Pozdrawiam i idźcie na trening, bo nie ma obijania się🙂
Podziel się:
Ten wpis umieszczono w kategorii Krystian Mrozik. Możesz dodać go do zakładek permalink.Komentarze i odpowiedzi (trackback) zostały zablokowane.
Środowisko triathlonowe
Historie z zawodów wzięte
Od samego początku naszych spotkań trener opowiada nam o tym jak niesamowite jest tytułowe środowisko triathlonowe. Między historiami z fenomenalnym dopingiem kibiców, którzy dopingują do ostatniego zawodnika, każdego po imieniu, przewijał się kilka razy wątek z pożyczaniem roweru. Dariusz opowiada historię o zawodniku, którego rower uległ uszkodzeniu i widząc to inny triathlonista pożycza mu swój mówiąc: „oddasz mi po zakończeniu zawodów”. Warto podkreślić, że taki sprzęt waha się w granicach od kilku do kilkunastu tysięcy euro i mimo to ludzie w tym otoczeniu na tyle sobie ufają, aby pożyczać sobie nawzajem ekwipunek. Niestety jak to w życiu bywa od każdej zasady zdarzają się wyjątki, tak też i w środowisku triathlonowym. Dla przykładu trener opowiadał o zawodniku, który opuszczał „swój boks” z dwoma piankami. Na szczęście bystre oko i ograniczone pole zaufania (jak to w ruchu drogowym) pozwoliły odnotować nazwisko lisa, który jest na czarnej liście triathlonistów.
Dlaczego o tym piszę?
Z uwagi na fakt, że jestem (albo dopiero będę, nie wiem) triathlonistą i nie wypada mi kłamać przyznam, że na dzisiaj nie mam innego pomysłu na wpis:). A tak na serio to wśród naszej grupy RATowców już doświadczyłem dwukrotnie takiej sytuacji, gdzie chłopaki wsparli mnie „na zakupach” kapitałem, którego do dzisiaj nie mogę oddać. I to nie z własnej winy, po prostu nie mogę się doprosić, a to danych do przelewu (nie pomagają smsy, emaile), albo żeby poczekał jeden z drugim aż się przebiorę po basenie:). Szkoda, że nie jestem piłkarzem byłbym bogatszy o kilka stów… Jako triathlonista na następnym wspólnym basenie robię kolejne podejście do uregulowania rachunku, życzcie mi powodzenia:).
Wszyscy jesteśmy ziomami
Ponadto w naszej grupie zwracamy się do siebie po imieniu. Na początku ciężko mi było przyzwyczaić się, że jako 22 letni chłopak muszę (albo i nie:) ) mówić do raz starszych Panów „na ty”. I to nie tylko wśród zawodników RATu, ale i pozostałych sportowców, dziennikarzy Radia Wrocław, a na trenerze kończąc. Jeszcze tylko do coach’a trochę się boję po imieniu, żeby mi nie dorzucił ze 2 jednostek treningowych ;-).Po co to? Nie wiem, chyba nie jest to jakąś zasadą, lecz bardziej zwyczajem który scala środowisko i pozwala uefektywnić współpracę, która w sporcie jest niezbędna oraz bardziej cieszyć się jego profitami. Ale to tylko moje przemyślenia.
Gdzie ci mężczyźni?
Podsumowując wątek na pytanie zadane, przez Danutę Rinn w piosence „Gdzie ci mężczyźni” odpowiem, że na treningu.
Nie każdy Triathlonista to dżentelmen, ale wśród do tej pory napotkanych grup sportowych (a przewinąłem się już przez kilka) w tym środowisku spotkałem największą ilość „ludzi zasad”, którzy są skromni a jednocześnie mają SPORY „bagaż osiągnięć”.
Na trening!
Pozdrawiam i idźcie na trening, bo nie ma obijania się🙂